Czwarty Tydzień Wielkiego Postu – Wtorek
28. CIERPLIWA WALKA Z WADAMI
1. Chromy nad sadzawką. Sztuka uczenia się na własnych błędach.
2. Cierpliwość w walce wewnętrznej. Powracać do Pana, ilekroć zajdzie potrzeba.
3. Cierpliwość wobec innych, pamięć wad ludzkich. Wytrwałość w apostolstwie.
28.1 Ewangelia z dzisiejszej Mszy świętej ukazuje człowieka, który od trzydziestu ośmiu lat nie mógł chodzić i czekał na cudowne uzdrowienie u brzegu sadzawki Betesda (J 5, 1-16). Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już dłuższy czas, rzekł do niego: „Czy chcesz wyzdrowieć?” Chory odpowiedział mu z całą prostotą: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. W czasie, kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną”. Rzekł do niego Jezus: „Wstań, weź swoje nosze i chodź!” Paralityk usłuchał Pana. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje nosze i chodził.
Pan zawsze chce nas wysłuchać i w każdej sytuacji dać nam to, czego potrzebujemy. Jego dobroć zawsze przekracza nasze kalkulacje, ale domaga się naszej osobistej odpowiedzi, naszego pragnienia wydostania się z tej sytuacji, żebyśmy nie pertraktowali z wadami lub błędami, i żebyśmy poczynili wysiłek ich pokonania. Nie powinniśmy przyzwalać na braki i opieszałość, które oddzielają nas od Boga i innych, tłumacząc, że stanowią nasz styl bycia, że już kiedyś próbowaliśmy je pokonać, bez skutku.
Wielki Post skłania nas ku poprawie przez nawrócenie serca do Boga i uczynki pokutne. One przygotowują naszą duszę do otrzymania łask, których Pan chce nam udzielić.
Jezus wymaga od nas wytrwałości w walce i rozpoczynania starań od nowa, ilekroć zachodzi taka potrzeba, w przekonaniu, że na tej walce polega miłość. „Pan zadaje pytania paralitykowi nie po to, aby się dowiedzieć – to byłoby zbędne – ale po to, by uwydatnić cierpliwość tego człowieka, który przez trzydzieści osiem lat nieustannie z uporem czekał, ufając, że wyzwoli się z choroby”[1].
Nasza miłość do Chrystusa wyraża się w wysiłku, żeby możliwie najwcześniej wykorzenić główną wadę albo nabyć cnotę, którą najtrudniej przychodzi nam zdobyć. Objawia się ona również w cierpliwości, którą powinniśmy zachowywać w naszej walce wewnętrznej. Możliwe, że Pan będzie od nas wymagał długiego okresu, być może trzydziestu ośmiu lat, walki o wzrastanie w określonej cnocie, równie długich starań może wymagać od nas chęć zwalczenia w sobie jakiejś wady.
Umiejętności zachowywania cierpliwości wobec własnych wad, to posiadanie sztuki korzystania z własnych błędów[2]. Nie powinniśmy się dziwić – ani też być rozczarowani – kiedy pomimo zastosowania wszystkich środków, które mamy do dyspozycji, nie potrafimy osiągnąć celu, który sobie postawiliśmy. Nie powinniśmy się przyzwyczajać do istnienia ułomności, ale możemy czynić z nich pożytek, aby wzrastać w prawdziwej pokorze, doświadczeniu i dojrzałości sądu.
Człowiek ukazany nam w Ewangelii z dzisiejszej Mszy świętej zachował wytrwałość przez trzydzieści osiem lat. Możemy przypuszczać, że trwał w niej do końca swego życia. Nagrodą za jego wytrwałość było przede wszystkim spotkanie z Jezusem.
28.2 Trwajcie więc cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny (Jk 5, 7).
Trzeba umieć czekać i wytrwale walczyć, w przekonaniu, że przez nasze starania podobamy się Bogu. Należy znosić z cierpliwością opóźnienia w naszej doskonałości, czyniąc zawsze to, co możemy, aby posuwać się naprzód i w dobrym nastroju. Czekajmy cierpliwie i zamiast się niepokoić tym, że tak mało zdziałaliśmy w przeszłości, starajmy się czynić więcej w przyszłości.
Co więcej, cnoty zazwyczaj nie zdobywa się przez sporadyczne gwałtowne wysiłki, ale przez ciągłość walki, wytrwałość. Niezbędna jest oczywiście pomoc łaski każdego dnia, każdego tygodnia. „W zmaganiach duchowych strategia polega nieraz na przeczekaniu, na zastosowaniu odpowiedniego lekarstwa, z cierpliwością, z uporem. Wzbudzajcie częściej akty nadziei. Pamiętajcie, że w swoim życiu wewnętrznym będziecie ponosić klęski i potykać się – oby Bóg sprawił, by nieznacznie! – gdyż nikt nie jest wolny od tych kłopotów. Ale Pan, który jest wszechmocny i miłosierny, użycza nam odpowiednich środków do osiągnięcia zwycięstwa. Wystarczy (...) wykorzystać je i być zdecydowanym, by zaczynać ciągle od nowa”[3].
Duszą wytrwałości jest miłość. Jedynie dzięki miłości można być cierpliwym[4] i walczyć, nie godząc się z wadami i upadkami jako z czymś nieuniknionym i nieuleczalnym. Nie możemy być chrześcijanami, którym po licznych walkach i zmaganiach „już ducha nie staje”, kiedy byli „już tylko parę kroków (…) od tego zdroju wody żywej”[5].
„Jeżeli nie możesz pozbyć się pewnych niedoskonałości, nie upadaj na duchu; często Pan Bóg zostawia umyślnie pewne błędy i niedostatki, aby zmusić duszę do ciągłej walki i ciągłego czuwania, by jej pokazać słabość ludzką i potrzebę łaski, albo by przed nią zakryć jej świętość, a tym samym utrzymać ją w pokorze. Pracuj wprawdzie nad wykorzenieniem swoich słabości, lecz nie trać przy tym pokoju i cierpliwości, którą nie tylko względem bliźnich, ale i względem siebie objawiać należy”[6].
Być cierpliwym wobec samego siebie w wykorzenianiu złych skłonności i wad charakteru oznacza nieprzejednaną postawę walki. Ale jednocześnie pogodzenie się z faktem, że stajemy przed Bogiem jak ów sługa, który, pożyczywszy od swego pana wielką sumę pieniędzy, nie miał ich z czego oddać (Mt 18, 25). Należy z pokorą prosić o nowe łaski. W naszej drodze ku Panu musimy przeżyć wiele upadków. Wiele z nich nie będzie miało większego znaczenia, inne natomiast będą poważne. Ale zadośćuczynienie i skrucha jeszcze bardziej zbliżą nas do Boga. Ból i skrucha z powodu naszych grzechów nie powinny nas zasmucać, bo wypływają z miłości. Odczuwamy je, ponieważ nie żywimy tak wielkiej miłości, na jaką Bóg zasługuje, bo odpłacamy złem za dobro Temu, który tak bardzo nas kocha.
28.3 Prócz cierpliwości wobec siebie samych powinniśmy praktykować tę cnotę wobec tych, z którymi często się spotykamy, którym powinniśmy bardziej pomagać w ich formacji. Powinniśmy liczyć się z wadami tych, którzy nas otaczają. Wyrozumiałość i męstwo pomogą nam zachować spokój, ale nie powinniśmy zaprzestawać potrzebnego upominania w stosownym czasie. Wstrzymanie się przez pewien czas z upomnieniem, uprzejma odpowiedź, uśmiech mogą sprawić, że nasze słowa dotrą do serc osób, które w przeciwnym wypadku pozostawałyby zamknięte, a wtedy będziemy mogli skutecznie im pomóc.
Niecierpliwość utrudnia współżycie, a także sprawia, że pomoc i upomnienie pozostają nieskuteczne. „Gdy powiesz raz, a nie przekonasz, wtedy nie ustawaj i powtarzaj te same słowa po raz drugi, trzeci i tak dalej – zaleca nam święty Jan Chryzostom; – nie ze złością, a z łagodnością; to się odwracaj, to znów schlebiaj i bądź uprzejmy. Czy nie widzisz malarzy, którzy tyle zamazują i domalowują, gdy starają się, by twarz był piękna? Nie bądź gorszy od nich. Jeśli oni dokładają takich starań, malując postać cielesną, to jest o wiele bardziej słuszne, byśmy i my użyli całej sztuki, gdy kształtujemy duszę”[7].
Szczególnie wytrwali i cierpliwi powinniśmy być w apostolstwie. Ludzie potrzebują czasu, a Bóg jest cierpliwy: w każdej chwili udziela swej łaski, przebacza i zachęca do podążania naprzód. Żywi wobec nas nieograniczoną cierpliwość i my również powinniśmy ją okazywać naszym przyjaciołom, których chcemy doprowadzić do Pana, nawet gdy wydaje się nam, że nas nie słuchają, że nie interesują się sprawami Bożymi. W takich okolicznościach będzie konieczne wzmożenie modlitwy, a także okazanie naszej miłości i szczerej przyjaźni.
Powinniśmy się starać, aby nikt z naszych przyjaciół w żadnej chwili swego życia nie dał Panu odpowiedzi takiej jak paralityk: nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. „Tak mogłoby powiedzieć – niestety – wielu chorych i chromych duchowo, którzy mogliby służyć Bogu... I powinni Mu służyć. Panie, obym nigdy nie był obojętny wobec dusz!”[8].
Zastanówmy się dzisiaj podczas naszej modlitwy, czy troszczymy się o osoby, które towarzyszą nam w drodze życia: Czy staramy się o ich formację? Czy nie przyzwyczailiśmy się do ich wad, jak gdyby były czymś nieuleczalnym? Czy jesteśmy wobec nich cierpliwi?
W czasie tego Wielkiego Postu dobrze będzie pamiętać, że poprzez umartwienie możemy również zadośćuczynić za grzechy innych ludzi i wysłużyć dla nich łaskę wiary, nawrócenia, większego oddania się Bogu.
W Jezusie Chrystusie znajdziemy lekarstwo na wszystkie choroby, które nękają ludzkość. W Nim wszyscy możemy znaleźć zbawienie i życie. On jest źródłem wód, które ożywiają wszystko. W czytaniu z dzisiejszej Mszy świętej prorok Ezechiel mówi: Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostaną przy życiu: będzie tam też niezliczona ilość ryb, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione (Ez 47, 8-9).
Chrystus przywraca do życia to, co przedtem było umarłe, a wady przemienia w cnoty.