Jedenasty Tydzień Zwykły – Środa
93. MODLITWA MYŚLNA
1. Modlitwa w ukryciu. Potrzeba modlitwy i jej owoce.
2. Modlitwa przygotowująca. Świadomość i trwanie w obecności Bożej.
3. Jedność Kościoła w modlitwie. Pomoc wynikająca z Obcowania Świętych.
93.1 W Ewangelii z dzisiejszej Mszy świętej (Mt 6, 1-6. 16-18) słyszymy wezwanie do modlitwy osobistej. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. (...) Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.
Pan, który udziela nam tego pouczenia na temat modlitwy, sam to praktykował żyjąc na ziemi. Ewangelia święta wiele razy mówi o tym, że Pan usuwał się na miejsce ustronne, aby się modlić. Przykład Jezusa naśladowali Apostołowie i pierwsi chrześcijanie, a potem ci wszyscy, którzy chcieli kroczyć wiernie za Nauczycielem. „Droga, która prowadzi do świętości, to droga modlitwy. Modlitwa zaś winna rozwijać się w duszy stopniowo, jak nasionko, z którego później wyrasta wyniosłe drzewo”[1].
Codzienna modlitwa pozwala nam zachować czujność wobec nieprzyjaciela, który czyha niestrudzenie, umacnia nas na czas próby i trudności. Przez nią uczymy się służyć innym. Ona jest jak latarnia świecąca silnym światłem, która oświetla drogę i pozwala wyraźnie widzieć przeszkody. Modlitwa osobista skłania nas do lepszego wykonywania pracy, lepszego spełniania obowiązków wobec rodziny i społeczeństwa i ma decydujący wpływ na nasze stosunki z innymi. Przede wszystkim jednak uczy nas ona obcowania z Nauczycielem i wzrastania w miłości. Modlitwa jest obowiązkiem, ale także wielką radością, ponieważ jest rozmową z Bogiem za pośrednictwem Jezusa Chrystusa[2]. „Wybór czasu i długości trwania kontemplacji zależy od zdecydowania woli, objawiającej tajemnice serca. Nie kontemplujemy wtedy, kiedy mamy czas: znajdujemy czas, by być dla Pana, z silnym postanowieniem, aby Mu go później nie odbierać, niezależnie od doświadczeń czy oschłości spotkania”[3].
Podczas modlitwy przebywamy z Jezusem i to powinno nam wystarczyć. Oddajemy się Mu, poznajemy Go, uczymy się kochać. Sposób prowadzenia modlitwy zależy od wielu okoliczności: od sytuacji osobistej, przeżywanych radości lub cierpień, które w obecności Chrystusa zamieniają się w rozkosz. Często przystępujemy do rozważania jakiegoś urywka Ewangelii i przypatrujemy się Najświętszemu Człowieczeństwu Jezusa, ucząc się Go kochać, ponieważ można kochać jedynie to, co się dobrze zna. Kiedy indziej zastanawiamy się, czy dostatecznie uświęcamy swoją pracę, czy zbliża nas ona do Boga, jaki jest nasz stosunek do osób, wśród których toczy się nasze życie. A może posłużymy się lekturą jakiejś książki odnosząc to, co czytamy do własnej sytuacji, powtarzając Panu jakiś narzucający się nam akt strzelisty, rozwijając uczucie, które Duch Święty wzbudził w naszej duszy, podejmując konkretne, drobne postanowienie na dany dzień lub ponawiając postanowienie wcześniejsze.
Modlitwa myślna wymaga zaangażowania rozumu i woli z pomocą łaski, wymaga zdecydowanej walki z roztargnieniami, niedopuszczania ich do siebie w sposób dobrowolny, a następnie dołożenia wysiłku, by rozmawiać z Panem. Istotą każdej modlitwy jest serdeczna rozmowa z Nim, przypatrywanie się Jemu, słuchanie Jego głosu w głębi duszy. Zawsze musimy być stanowczo zdecydowani na poświęcenie Bogu przewidzianej ilości czasu, choćbyśmy odczuwali wielką oschłość i choćby wydawało się nam, że nic nam nie wychodzi. Nie jest ważne to, że jesteśmy w stanie przez ten czas jedynie trwać na klęczkach i walczyć bez żadnego powodzenia z rozproszeniami, w ten sposób nie tracimy bynajmniej czasu. Modlitwa zawsze jest owocna, jeżeli dokładamy starań, by trwać na niej wiernie, pomimo roztargnień i chwil oschłości. Jezus nigdy nas nie pozostawia bez obfitych łask na cały dzień. Bardzo hojnie odpłaca za te chwile, w których Mu towarzyszyliśmy. „Módlcie się zawsze z wiarą. Oto rada moja, Dzieci drogie: nie żałujcie czasu na początku każdej modlitwy na akt wiary głębokiej, prawdziwej. Im żywiej mamy w pamięci, że Bóg nas widzi, że w Jego obecności jesteśmy, u stóp Jego się modlimy, do Jego Serca Boskiego się tulimy, tym łatwiej i lepiej modlić się będziemy”[4].
93.2 Szczególnie ważne jest uświadomienie sobie obecności Tego, z którym chcemy rozmawiać. Często cała reszta modlitwy może zależeć od tych pierwszych chwil, kiedy staramy się znaleźć blisko Tego, o którym wiemy, że nas kocha i czeka na nasze prośby, na akty miłości, na rozważanie wraz z Nim spraw, które nas gnębią. Możemy też po prostu tylko trwać w Jego obecności, przypatrując się Mu i wiedząc, że On również na nas patrzy. Jeżeli skrupulatnie, z miłością zadbamy o te pierwsze chwile, jeżeli rzeczywiście staniemy przed Chrystusem, pozbędziemy się znacznej części trudności i oschłości w rozmowie z Nim, ponieważ wynikały one jedynie z rozproszenia, braku skupienia wewnętrznego.
Aby na początku modlitwy myślnej postawić się w obecności Bożej, powinniśmy w sobie wzbudzić kilka myśli, które pomogą nam odsunąć na bok inne troski. Możemy powiedzieć Jezusowi: „Panie mój i Boże mój, wierzę mocno, że jesteś tu obecny, żeby mnie wysłuchać. Jesteś w tabernakulum rzeczywiście obecny pod postaciami sakramentalnymi, ze swoim Ciałem, Krwią, swoją Duszą i Bóstwem; i jesteś obecny w naszej duszy poprzez łaskę, będąc motorem naszych nadprzyrodzonych myśli, uczuć, pragnień i uczynków (...). Wierzę, że mnie widzisz, że mnie słyszysz!
Na samym początku – mówi dalej św. Josemaría Escrivá – jest pozdrowienie, jak zwykle, kiedy rozmawiamy z jakąś osobą na ziemi. Boga pozdrawia się z uwielbieniem: uwielbiam Cię z najgłębszą czcią! A jeżeli daną osobę kiedyś obraziliśmy, jeśli potraktowaliśmy ją źle, prosimy ją o przebaczenie. A więc tak samo postępujemy wobec naszego Pana: proszę Cię o przebaczenie za moje grzechy i o łaskę owocnego przeżycia tego czasu modlitwy. I już prowadzimy modlitwę, już znajdujemy się w zażyłości z Bogiem.
A ponadto, co byśmy zrobili, gdyby ta ważna osoba, z którą chcemy rozmawiać, miała matkę, i to matkę, która nas kocha? Staralibyśmy się o Jej wstawiennictwo, o Jej słowo na naszą korzyść! A więc powinniśmy wezwać Matkę Bożą, która jest również naszą Matką, i która tak bardzo nas kocha: Matko moja Niepokalana! I zwrócić się do św. Józefa, przybranego ojca Jezusa, który również może wiele w obecności Bożej: Święty Józefie, Ojcze i Panie mój! I do Anioła Stróża, tego księcia niebieskiego, który nam pomaga i strzeże nas. Wstawcie się za mną!
Przeprowadziwszy tę modlitwę wstępną, przesyconą zwrotami, obowiązującymi w relacjach między osobami dobrze wychowanymi, już możemy rozmawiać z Bogiem. O czym? O naszych radościach i troskach, naszych pracach, naszych pragnieniach i pasjach. O wszystkim!
Możemy Mu także powiedzieć po prostu: „Panie, oto jestem tutaj, jak dureń, nie wiedząc, co Ci powiedzieć... Chciałbym z Tobą rozmawiać, modlić się, wejść w zażyłość z Twoim Synem Jezusem. Czuję, że jestem blisko Ciebie, a nie umiem powiedzieć Ci nawet dwóch słów. Gdybym rozmawiał ze swą matką albo z tamtą ukochaną osobą, mówiłbym im o tym i o owym, a przy Tobie nic mi nie wychodzi.
To jest modlitwa (...)! Trwajcie przed tabernakulum, jak piesek u stóp swego pana, przez cały ustalony wcześniej czas. Panie, tutaj jestem! Ciężko mi! Poszedłbym sobie stąd, ale trwam tutaj z miłości, ponieważ wiem, że mnie widzisz, że mnie słyszysz, że się do mnie uśmiechasz”[5].
Przy Nim, nawet gdy nie bardzo wiemy, co Mu mówić, napełnimy się pokojem, nabierzemy sił do dalszego pełnienia naszych obowiązków i krzyż stanie się lekki, ponieważ nie dźwigamy go sami: pomaga nam go dźwigać Chrystus.
93.3 Czy to przy Chrystusie obecnym w tabernakulum, czy też w każdym innym miejscu, gdzie prowadzimy naszą modlitwę myślną, powinniśmy w niej wytrwać z miłości zarówno wtedy, gdy jesteśmy radośni, jak i wówczas, kiedy jest nam trudno i wydaje się nam, że nic nie korzystamy. Często może nam pomóc świadomość, iż jesteśmy zjednoczeni z Kościołem modlącym się w każdej części świata. Nasz głos dołącza się do wołania, które w każdej chwili kierowane jest do Boga Ojca poprzez Syna w Duchu Świętym. „W godzinie modlitwy myślnej, jak również w ciągu całego dnia – mówi jeszcze św. Josemaría Escrivá – pamiętajcie o tym, że nigdy nie jesteśmy sami, choć może fizycznie jesteśmy odizolowani od innych. W naszym życiu (...) pozostajemy zawsze zjednoczeni ze Świętymi w Raju, z duszami, które oczyszczają się w czyśćcu, i ze wszystkimi naszymi braćmi, którzy toczą walkę tu na ziemi. Ponadto, co jest dla mnie wielką pociechą, ponieważ stanowi wspaniały dowód ciągłości Kościoła Świętego, możecie jednoczyć się z modlitwą wszystkich chrześcijan wszystkich czasów: tych, którzy żyli przed nami, tych, którzy żyją obecnie oraz tych, którzy przyjdą po nas w przyszłych wiekach. W ten sposób, odczuwając ten cud Świętych Obcowania, które jest niekończącym się hymnem ku chwale Boga, chociaż byście nie mieli ochoty albo przeżywali trudności i byli oschli, będziecie się modlić z wysiłkiem, ale też z większą ufnością.
Niechaj napełni was radością myśl, że nasza modlitwa łączy się z modlitwą tych, którzy żyli wraz z Chrystusem, z nieustannymi modłami Kościoła triumfującego, cierpiącego i walczącego, i z modlitwą wszystkich chrześcijan, którzy przyjdą po nas. Dlatego (...), kiedy poczujesz w modlitwie oschłość, poczyń wysiłek i powiedz Panu: Panie mój, nie chcę, by zabrakło mego głosu w tym wieczystym chórze uwielbienia zwróconego ku Tobie, które nigdy się nie skończy”[6].
W codziennej modlitwie ma początek wszelki postęp duchowy, stanowi ona niewysychające źródło radości, jeżeli staramy się i jesteśmy zdecydowani przebywać „na samotności z Bogiem”[7], który nas kocha. Życie wewnętrzne posuwa się naprzód w miarę postępów w modlitwie i znajduje odbicie w czynach człowieka, w jego pracy, apostolstwie, w jego umartwieniu.
Zwracajmy się często do Najświętszej Maryi Panny, aby nas nauczyła rozmowy ze swym Synem, ponieważ nikt na świecie nie potrafi zwracać się do Chrystusa tak, jak czyniła to Jego Matka. A u Jej boku zawsze ujrzymy św. Józefa, który tyle razy rozmawiał z Jezusem w czasie pracy i odpoczynku, podczas podróży i przechadzek po okolicach Nazaretu. Oprócz Maryi to Józef spędził najwięcej godzin z Synem Bożym. On nas nauczy obcować z Nauczycielem, i jeśli go poprosimy, pomoże nam czynić codziennie mocne, konkretne i jasne postanowienia: lepiej pracować, wygładzać chropowatości charakteru, być bardziej usłużnym, być radosnym pośród wszelkich przeciwności, jakie mogą się pojawić.
Sancte Ioseph, ora pro eis, ora pro me! – Święty Józefie, módl się za nich, mówiąc te słowa możemy pomyśleć o konkretnych osobach, za które chcemy się modlić w sposób szczególny. Święty Józefie, módl się za mną.
[1] Św. Josemaría Escrivá, Przyjaciele Boga, 295.
[2] Por. Św. Jan Paweł II, Przemówienie, 14 III 1979.
[3] Katechizm Kościoła Katolickiego, 2710.
[4] Św. Urszula Ledóchowska, Testament, Poznań 1987, s. 42.
[5] Św. Josemaría Escrivá, Registro Histórico del Fundador, 20165, s. 1410.
[6] Tamże, 20165, s. 1411.
[7] Św. Teresa z Ávila, Księga życia, 8, 2.