Piąty Tydzień Wielkiego Postu – Poniedziałek
34. IDŹ I NIE GRZESZ WIĘCEJ
1. Przebaczenie cudzołożnicy. W sakramencie spowiedzi przebacza sam Chrystus.
2. Radość i wdzięczność za rozgrzeszenie. Apostolstwo spowiedzi.
3. Potrzeba spełnienia pokuty zadanej przez spowiednika. Wielkoduszność w zadośćuczynieniu.
34.1 „Kobieto (…). Nikt cię nie potępił?” A ona odrzekła: „Nikt, Panie!” – Rzekł do niej Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz (J 8, 10-11). Przyprowadzono do Jezusa kobietę, którą przyłapano na cudzołóstwie. Postawiono ją pośrodku – powiada Ewangelia (J 8, 1-11) – upokorzono ją i upodlono do skrajności, na nic nie zważając. Przypomniano Panu, że prawo za ten grzech nakazuje ciężką karę ukamienowania. A Ty co powiesz? – zapytali Go następnie w złej wierze, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nic nie powiedział, tylko schyliwszy się, pisał palcem po ziemi.
Kobieta stała pognębiona pośród wszystkich, a uczeni w Piśmie i faryzeusze nalegali swoimi pytaniami. Wówczas Jezus podniósł się i rzekł do nich: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem”. I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.
Wówczas jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus rzekł do niej: „Kobieto, gdzież [oni] są? Nikt cię nie potępił?”
Słowa Jezusa są pełne czułości i łaskawości, są wyrazem przebaczenia i nieskończonego miłosierdzia Pana. A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz. Możemy sobie wyobrazić ogromną radość owej kobiety, jej pragnienie, żeby rozpocząć swoje życie od nowa, jej głęboką miłość do Chrystusa.
W duszy tej kobiety splamionej grzechem i publicznie upokorzonej dokonała się głęboka przemiana, którą możemy dostrzec jedynie w świetle wiary. Spełniają się słowa proroka Izajasza: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej (...) Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu (…). Na pustyni dostarczę wody i rzek na pustkowiu, aby napoić mój lud wybrany. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę (Iz 43, 18-21).
Codziennie, we wszystkich zakątkach świata Jezus powiada poprzez swoich kapłanów, szafarzy sakramentu pokuty: „Ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”[1]. To sam Chrystus przebacza. „Sakramentalna formuła: «Ja odpuszczam tobie grzechy...» i wyciągnięcie rąk oraz znak krzyża uczyniony nad penitentem wyrażają, że w tym momencie skruszony i nawrócony grzesznik spotyka się z mocą i miłosierdziem Boga. Jest to moment, w którym — jako odpowiedź penitentowi — obecna jest Trójca Przenajświętsza, aby zgładzić jego grzech i przywrócić niewinność; zbawcza moc Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa zostaje ogłoszona penitentowi jako «miłosierdzie mocniejsze od winy i zniewagi», jak to określiłem w Encyklice Dives in misericordia. Tym, który w pierwszym rzędzie zostaje zawsze znieważony przez grzech, jest Bóg — «tibi soli peccavi!» — i tylko Bóg może udzielić przebaczenia”[2] – pisał papież Św. Jan Paweł II.
Słowa, które wypowiada kapłan, nie są jedynie modlitwą błagalną o to, by Bóg odpuścił nam grzechy, ani też nie są zwykłym potwierdzeniem, że Bóg zechciał udzielić nam swego przebaczenia, lecz oznaczają, że w tym momencie rzeczywiście następuje przebaczenie: „w tym momencie każdy grzech zostaje odpuszczony i zgładzony poprzez tajemnicze działanie Zbawiciela”[3].
Tych kilka słów rozgrzeszenia zawsze powoduje ogromną radość: „Ja odpuszczam tobie grzechy...” Święty Augustyn twierdzi, że cud, który one powodują, przewyższa samo stworzenie świata[4]. Zastanówmy się, czy przystępujemy do sakramentu przebaczenia z radością i wdzięcznością? Ile razy podziękowaliśmy Bogu za to, że mamy taki sakrament? W naszej dzisiejszej modlitwie możemy okazać swoją wdzięczność Panu za tak wielki dar.
34.2 Dzięki rozgrzeszeniu człowiek jednoczy się z Chrystusem Odkupicielem, który zechciał wziąć na siebie ciężar naszych grzechów. Dzięki temu zjednoczeniu grzesznik ponownie uczestniczy w źródle łaski, które wypływa z otwartego boku Jezusa.
W chwili rozgrzeszenia wzmagamy żal za nasze grzechy, wypowiadając jedną z modlitw przewidzianych w rytuale, jak na przykład słowa świętego Piotra: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21, 17). Ponawiamy postanowienie poprawy i z uwagą słuchamy słów kapłana, które przekazują nam przebaczenie Boga.
Jest to moment radości z odzyskania łaski lub jej pomnożenia, radości z większego zjednoczenia z Panem. Święty Ambroży powiada: „Patrz, oto [Ojciec] wychodzi na spotkanie z tobą. Nachyli się nad tobą, udzieli ci pocałunku, dowodu miłości i czułości. Każe dać ci nowe szaty i obuwie... Ty nadal boisz się wyrzutu, lękasz się gorzkiego słowa, On tymczasem przygotowuje dla ciebie ucztę”[5]. Nasze Amen zamienia się wówczas w olbrzymie pragnienie rozpoczęcia na nowo, choćbyśmy tylko spowiadali się z grzechów powszednich.
Po każdej spowiedzi powinniśmy złożyć podziękowanie Bogu za Jego miłosierdzie wobec nas i zastanowić się przez chwilę, nad konkretnym wprowadzeniem w życie otrzymanych rad i wskazań, tak, żeby nasze postanowienie poprawy było skuteczniejsze. Przypominając scenę Ewangelii o dziesięciu trędowatych, błogosławiony Honorat Koźmiński napisał: „Samarytanin jeden powrócił i padł na oblicze, dziękując. Mnie daleko więcej łask spotyka w spowiedzi. Dlaczego się nie wracam do Pana Jezusa i nie upadam do nóg. Stanowię sobie po każdej spowiedzi iść przed Najświętszy Sakrament dla podziękowania”[6]. Wyrazem tej wdzięczności jest także troska, by nasi przyjaciele przystąpili do źródła łaski, żeby zbliżyli się do Chrystusa, jak uczyniła to Samarytanka: przemieniona łaską pobiegła do swych sąsiadów, aby również oni skorzystali ze szczególnej okazji, którą było przejście Jezusa przez ich miasto (por. J 4, 28).
Chyba nie ma lepszego uczynku miłosierdzia niż to, że obwieścimy ludziom źródło zbawienia, gdzie sami się oczyściliśmy i pojednaliśmy z Bogiem.
Czy stosujemy wszelkie środki, by prowadzić skuteczne apostolstwo spowiedzi sakramentalnej? Czy przybliżamy naszych przyjaciół do tego Trybunału Miłosierdzia Bożego? Czy rozbudzamy pragnienie oczyszczenia się, przystępując często do sakramentu spowiedzi? Czy nie odwlekamy spotkania z Miłosierdziem Bożym?
34.3 „Zadośćuczynienie jest końcowym aktem, który wieńczy sakramentalny znak Pokuty. W niektórych krajach to, co penitent po otrzymaniu przebaczenia godzi się wykonać nazywa się wprost pokuta”[7]. Nasze grzechy nawet po przebaczeniu zasługują na karę doczesną, którą należy ponieść w tym życiu, lub po śmierci, w czyśćcu, gdzie idą dusze tych, którzy umarli w stanie łaski, ale nie zadośćuczynili za swoje grzechy[8].
Po pojednaniu się z Bogiem pozostają jeszcze w duszy pozostałości grzechu: słabość woli w ciągłym wybieraniu dobra, pewna łatwość mylenia się w osądzie, pożądanie zmysłowe. Są to rany grzechu i złe skłonności, pozostawione w człowieku przez grzech pierworodny, które zaogniają się przez grzechy osobiste. Rany zadane przez grzech po otrzymaniu przebaczenia można zaleczyć poprzez pokutę.
Po rozgrzeszeniu – pouczał Św. Jan Paweł II – „pozostaje w duszy chrześcijanina pewien obszar mroku, będący skutkiem ran grzechowych, niedoskonałości skruchy, osłabienia władz duchowych, w których tkwi jeszcze pozostałe zakaźne ognisko grzechu, wciąż wymagające walki z nim poprzez umartwienie i pokutę. Takie znaczenie ma pokorne i szczere zadośćuczynienie”[9].
Dlatego powinniśmy włożyć wiele miłości w spełnienie pokuty zadanej nam przez kapłana przed udzieleniem rozgrzeszenia. Zwykle jest to łatwe i, jeżeli bardzo kochamy Pana, zdamy sobie sprawę z olbrzymiej dysproporcji pomiędzy naszymi grzechami a zadośćuczynieniem. Jest to powód wzmocnienia naszego ducha pokuty, szczególnie w okresie Wielkiego Postu.
„Cor Mariae perdolentis, miserere nobis!” – wzywaj Serca Najświętszej Maryi Panny z pragnieniem i postanowieniem zjednoczenia się z Jej boleściami celem zadośćuczynienia za swe grzechy i grzechy ludzi wszystkich czasów.
– I proś Ją – dla każdej duszy – aby ten Jej ból powiększył w nas wstręt do grzechu i abyśmy w duchu przebłagania umieli kochać przeciwności fizyczne lub moralne każdego dnia”[10].