Trzydziesty Pierwszy Tydzień Zwykły – Czwartek
70. PRZYJACIEL GRZESZNIKÓW
1. To chorzy potrzebują lekarza. Jezus przyszedł nas uzdrowić.
2. Zagubiona owca. Radość Boga z naszych codziennych nawróceń.
3. Jezus Chrystus często wychodzi nam naprzeciw.
70.1 W Ewangelii z dzisiejszej Mszy św.[1] czytamy, że celnicy i grzesznicy przybywali do Jezusa, żeby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.
Zastanawiając się nad życiem Pana, łatwo możemy zauważyć, że jest ono absolutnie bezgrzeszne. Co więcej, to On sam zapyta tych, którzy Go oskarżają: Kto z was udowodni mi grzech?[2], a przez całe swoje życie będzie walczył z grzechem i z tym wszystkim, co rodzi grzech, poczynając od szatana, który jest ojcem kłamstwa (por. J 8,44)[3].
Ta walka Jezusa z grzechem i z jego najgłębszymi korzeniami nie odsuwa Go od grzeszników. Przeciwnie – zbliża Go do ludzi, do każdego człowieka. W swoim ziemskim życiu Jezus okazywał się zwykle bliski szczególnie tym, którzy w oczach innych uchodzili za „grzeszników” lub rzeczywiście nimi byli, tak że nawet wrogowie nadali mu tytuł przyjaciela celników i grzeszników[4]. Tę cechę Chrystusa ukazuje nam w wielu miejscach Ewangelia święta. W swoim życiu Jezus ustawicznie zbliża się do potrzebujących uzdrowienia duszy. Wychodzi naprzeciw tym, którzy potrzebują Jego pomocy, jak Zacheusz, do którego domu sam się wprosił: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu[5]. Pan nie oddala się, ale sam szuka najbardziej oddalonych. Dlatego przyjmuje różne zaproszenia i wykorzystuje sytuacje życia rodzinnego, aby przebywać z tymi, którzy utracili nadzieje na Królestwo Boże.
Św. Marek mówi, że po powołaniu Mateusza wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami[6]. A kiedy faryzeusze zarzucili Mu tę postawę, Jezus odpowiedział: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają...[7] Otóż siedząc pośród tych, którzy wydają się oddaleni od Boga, Jezus jawi się nam wzruszająco ludzki. Nie odsuwa się od nich, szuka z nimi kontaktu. Najwyższym przejawem tej miłości do ludzi, tak bardzo potrzebujących pomocy, było oddanie swego życia za wszystkich na Kalwarii. W ciągu tej długiej drogi wiodącej aż na Krzyż Jego życie polega na ustawicznym pochylaniu się nad każdym człowiekiem, co szczególnie jasno wyrażają pełne otuchy słowa: Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu...[8] Przyszedł służyć wszystkim, czyli zarówno tym, którzy mają dobrą wolę i są przygotowani na przyjęcie nauki o Królestwie, jak i tym, którzy wydają się zamknięci na Słowo Boże.
Dzisiejsze rozmyślanie powinno doprowadzić nas do zwiększenia naszego zaufania do Jezusa, a zwłaszcza jeżeli szczególnie mocno odczuwamy swoją słabość, bo również wtedy Chrystus jest blisko nas. Podobnie powinniśmy ufnie modlić się za tych, którzy pozostają w oddaleniu od Pana, a którzy nie odpowiadają na nasze starania, by ich doprowadzić do Boga, ale jeszcze bardziej się oddalają. „O Boże mój prawdziwy, wiem, jak dziwna to rzecz, o co Cię proszę, byś miłował tych, którzy Ciebie nie miłują, byś otworzył tym, którzy nie kołaczą, byś zdrowie przywrócił tym, którzy kochają się w słabości swojej i robią, co mogą, aby ją jeszcze pogorszyć![9]
70.2 Jezusa Chrystusa stale oblegały tłumy, nawet po zapadnięciu zmroku, które często nie pozwalały Mu nawet na odpoczynek. Jego życie było całkowicie oddane swoim braciom – ludziom, z tak wielką miłością, że aż po śmierć za wszystkich[10]. Zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia[11]; zmartwychwstał, aby przygotować wam miejsce[12]; zsyła nam swego Ducha, aby nie zostawić nas sierotami[13]. Im w większej jesteśmy potrzebie, tym bardziej On dba o nas. To miłosierdzie przewyższa wszelką rachubę i miarę ludzką; jest właściwością Boga i w nim w najwyższym stopniu wyraża się Jego wszechmoc[14].
Dzisiejsza Ewangelia podaje tę przepiękną przypowieść, w której ukazana jest troska miłosierdzia Bożego o grzesznika: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. „Najwyższe miłosierdzie – poucza św. Grzegorz Wielki – nie opuszcza nas nawet wtedy, kiedy my je opuszczamy”[15]. Dobry Pasterz żadnej z owiec nie uznaje za ostatecznie straconą.
Pan pragnie tutaj również wyrazić swoją olbrzymią radość, radość Boga z nawrócenia się grzesznika. Radość ta przekracza wszelką radość ludzką: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia, jak „dowódca bardziej ceni takiego żołnierza, który pomimo ucieczki podczas walki powraca i mężnie atakuje nieprzyjaciela, aniżeli takiego, który nie uciekł, ale też nie wykazał się żadną odwagą. Podobnie rolnik więcej przywiązany jest do ziemi, która wcześniej była pełna chwastów, a teraz przynosi obfite żniwo, aniżeli do takiej, która nigdy nie miała chwastów, ale też nigdy nie przyniosła obfitych plonów[16]. Bóg cieszy się, kiedy na nowo rozpoczynamy swoją drogę po drobnych upadkach na tych etapach, które wymagały naszego nawrócenia: z wytrwałej walki z chropowatościami charakteru; z optymizmu w każdej okoliczności, bez zniechęcenia się; z wykorzystania czasu na naukę czy pracę, rozpoczynając i kończąc je o przewidzianej godzinie i odmawiając sobie niepotrzebnych rozmów telefonicznych; ze starań o wykorzenienie wady; z wielkoduszności w drobnych sprawach i z codziennych umartwień... Jest to ciągły wysiłek, żeby uniknąć „błądzenia”, które choćby nawet niewiele, ale oddala nas od Pana.
Ilekroć codziennie rozpoczynamy wszystko od nowa, nie tylko nasze serce, ale także serce Nauczyciela wypełnia radość. Ilekroć zapraszamy Go do spotkania się z nami, stajemy się radością Boga w świecie. Serce Jezusa przepełnia radość, kiedy odzyskuje zagubioną duszę. Wszyscy cieszą się z tego szczęścia: aniołowie i wybrani w niebie, a także sprawiedliwi na ziemi powinni radować się ze szczęśliwego powrotu jednego grzesznika. Cieszcie się ze mną – mówi. Bardzo szczególną radość sprawia Mu to, gdy doprowadzamy jakiegoś przyjaciela lub krewnego do sakramentu pojednania, gdzie Jezus Chrystus czeka na niego z otwartymi ramionami.
Szukałeś mnie spracowany – wyśpiewuje starodawny hymn Kościoła – odkupiłeś krzyżowany. Niech nie giną Twoje rany![17]
70.3 A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona...
Jezus Chrystus często wychodzi na poszukiwanie nas. On, który może oceniać w całej swej głębi zło i istotę obrazy Boga, wychodzi nam naprzeciw. Zna dobrze brzydotę grzechu i jego okropność, a jednak „nie jest zagniewany”: Sprawiedliwy ukazuje nam bardzo wzruszający obraz miłosierdzia. Samarytance, kobiecie, która miała sześciu mężów, i wszystkim innym grzesznikom mówi po prostu: Daj mi pić (J 3,4-7). Chrystus widzi, czym ta dusza może być, jaką może być pięknością – obrazem Boga samego.
Jezus Chrystus podchodzi do człowieka z delikatnością i szacunkiem. Jego słowa wyrażają miłość do każdej duszy. Idź, a od tej chwili już nie grzesz![18] – powie kobiecie cudzołożnej, którą miano ukamienować. Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy[19] – powie paralitykowi, którego po niezliczonych próbach przyjaciele przynieśli przed Jezusa. Tuż przed śmiercią powie do Dobrego Łotra: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju[20]. Są to słowa przebaczenia i nagrody. Obyśmy wiedzieli, z jaką miłością oczekuje nas Chrystus w każdej Spowiedzi! I kimże moglibyśmy się stać, gdybyśmy zrozumieli Jego zainteresowanie!
Dobry Pasterz jest tak niecierpliwy w oczekiwaniu na zabłąkaną owieczkę, że sam wychodzi na jej poszukiwanie. A gdy ją znajdzie, podejdzie do niej z największą czułością i weźmie ją na ramiona. Powróciwszy do stada – gdy przeminie zdumienie, nastąpi w stadzie spokój, pasterz zaśnie i tylko pies we śnie podskoczy, żeby sprawdzić, czy znaleziona owieczka śpi razem z innymi. Troska miłosierdzia Bożego o skruszonego grzesznika jest zdumiewająca.
Jego przebaczenie nie polega jedynie na zapomnieniu na zawsze naszych grzechów. Już to samo byłoby tak wiele! Ale wraz z odpuszczeniem grzechów dusza rodzi się do nowego życia. To, co było śmiercią, zamienia się w źródło życia; to, co było ziemskim ugorem, jest obecnie żyznym sadem przynoszącym nieprzemijające owoce.
W tym urywku Ewangelii Pan ukazuje nam, jaką wartość ma dla Niego jedna dusza, skoro był gotów włożyć tyle wysiłku, aby się nie zgubiła, i jak wielka jest Jego radość, gdy ktoś powraca do przyjaźni z Nim i oddaje się pod Jego opiekę. Z takim samym zaangażowaniem i my powinniśmy się starać, aby inni się nie zagubili, a jeżeli już oddalili się od Boga, to żeby szybko powrócili.
[3] Św. Jan Paweł II, Audiencja generalna, 10 II 1988. [9] Św. Teresa z Ávila, Wołanie duszy do Boga, 8,3. [10] Por. Mk 3,20; Ga 2,2; J 13,1. [14] Św. Tomasz, Suma teologiczna, II-II, zag. 30, art. 4. [15] Św. Grzegorz Wielki, Homilie na temat niedzielnych perykop ewangelicznych, 36.