Trzydziesty Pierwszy Tydzień Zwykły – Środa
69. OWOCE KRZYŻA
1. Sens cierpienia.
2. Jego owoce w życiu chrześcijańskim.
3. Zwracanie się do Jezusa i Maryi w chorobie i w przeciwnościach.
69.1 Krzyż jest symbolem i znakiem chrześcijańskim, ponieważ na nim dokonało się Odkupienie świata. Pan przy różnych okazjach używał wyrażenia wziąć krzyż, żeby wskazać, jaka powinna być postawa jego uczniów wobec przeciwności i cierpienia. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi nam: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem[1]. Kiedy indziej, zwracając się do wszystkich obecnych, powiedział: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje![2]
Cierpienie w swoich różnorodnych przejawach jest faktem powszechnym. Św. Paweł porównuje cierpienie do bólów matki przy porodzie: Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia[3]. A doświadczenie uczy nas, że wszystkie stworzenia – ubodzy i bogaci, młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety – cierpią z różnych powodów i przyczyn. Dlatego św. Piotr zwracał się do pierwszych chrześcijan: Umiłowani! Temu żarowi, który pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego[4]. Odnosi się wrażenie, jakby cierpienie wypływało z samej natury człowieka. Wiara jednak naucza nas, że cierpienie przeniknęło do świata z powodu grzechu. Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu chronił człowieka przed cierpieniem. Stworzył go przecież w miejscu rozkoszy i gdyby był wierny Bogu, zostałby przeniesiony z owego raju do Nieba, by cieszyć się wiecznie najczystszą szczęśliwością.
Grzech Adama przekazany jego potomstwu zmienił plany Boże. Poprzez grzech wkroczyły w rzeczywistość świata ból i śmierć. Pan jednak przyjął na siebie cierpienie ludzkie przez wyrzeczenia w normalnym życiu (cierpiał głód i pragnienie, męczył się w pracy...) oraz przez swoją Mękę i Śmierć na Krzyżu i w ten sposób zamienił cierpienia i bóle tego życia w olbrzymie dobro. Co więcej, my wszyscy wezwani zostaliśmy do dopełniania w swoim ciele – przez cierpienie i dobrowolne umartwienia – Męki Jezusa[5].
Wiara w tym tajemniczym uczestnictwie w Krzyżu pociąga za sobą „pewność, że człowiek cierpiący dopełnia braki udręk Chrystusa, że w duchowym wymiarze dzieła Odkupienia służy, podobnie jak Chrystus, zbawieniu swoich braci i sióstr. Nie tylko więc jest pożyteczny dla drugich, ale co więcej – spełnia służbę niczym nie zastąpioną. W Ciele Chrystusa (...) właśnie cierpienie (...) jest niczym niezastąpionym pośrednikiem i sprawcą dóbr nieodzownych dla zbawienia świata. To ono, bardziej niż cokolwiek innego, toruje drogę łasce przeobrażającej dusze ludzkie. To ono, bardziej niż cokolwiek innego, uobecnia moce Odkupienia w dziejach ludzkości”[6].
Do nas należy wielkoduszna współpraca z Chrystusem w przyjmowaniu z miłością cierpienia, przeciwności, normalnych trudności życia, choroby..., które On dopuszcza dla naszego osobistego uświęcenia, a przez to i całego Kościoła. Cierpienie nasze nabiera sensu, a my stajemy się prawdziwymi współpracownikami Pana w dziele zbawienia dusz i, jeżeli uczestniczymy w Jego Męce na ziemi, kiedyś będziemy uczestniczyć w Jego chwale i w ten sposób dopełni się też dzieło i naszego uświęcenia.
69.2 Drzewo Krzyża jest pełne owoców. Cierpienia pomagają nam w oderwaniu się od dóbr ziemskich, od lęku o zdrowie... Deus meus et omnia! Mój Boże i wszystko moje! – wołał św. Franciszek z Asyżu. Trzymając się Jego, niczego nie tracimy. Przeciwnie, „błogosławiony, kto może powiedzieć z całego serca: Jezusie mój, Ty sam mi wystarczysz”[7].
Utrapienia stanowią wielką sposobność do lepszego zadośćuczynienia za nasze upadki i grzechy minionego życia. Św. Augustyn poucza, że właśnie w tych momentach Pan działa jako lekarz leczący rany pozostawione przez grzech i stosuje lekarstwo utrapień[8]. Trudności i cierpienia, które znosimy, skłaniają nas do ochoczego i stałego uciekania się do miłosierdzia Bożego: W swym nieszczęściu będą za Mną tęsknić[9] – mówi Pan ustami Proroka Ozeasza. A Jezus zaprasza nas, byśmy w tych trudnych sytuacjach zwracali się do Niego: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię[10]. Tylekroć doświadczaliśmy tego pokrzepienia! Zaprawdę, On jest naszą ucieczką i naszą mocą[11] pośród wszystkich burz życia, jest portem, do którego powinniśmy spiesznie podążać.
Przeciwności, choroba, cierpienie... stwarzają nam okazję do praktykowania wielu cnót (wiary, mocy, radości, pokory, pogodzenia się z wolą Bożą...), a przez to dają nam możliwość zdobycia wielu zasług. „Kiedy pomyślisz o tym wszystkim, co w twoim życiu pozostanie bez wartości, gdyż nie ofiarowałeś tego Bogu, powinieneś poczuć się skąpcem: spragnionym odzyskania wszystkiego, również nie pomijając żadnego bólu. – Gdyż, jeżeli ból towarzyszy stworzeniu, czymże jest marnotrawienie go, jeżeli nie głupotą”[12]. Są takie okresy w życiu, kiedy cierpienie występuje w obfitości... Nie pozwólmy, by mijało bez pozostawienia obfitych dóbr w duszy.
Ból znoszony w duchu chrześcijańskim jest drogą do świętości. Nasze życie wewnętrzne także potrzebuje przeciwności i przeszkód, aby wzrastać. Św. Alfons Liguori twierdził, że jak płomień w zetknięciu z wiatrem, tak dusza doskonali się w zetknięciu się z utrapieniami[13]. Nawet pokusy pomagają we wzrastaniu w miłości do Pana. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać[14]. A próba zniesiona dla Pana sprowadza na nas nowe łaski i błogosławieństwa.
69.3 Kiedy czujemy się przygnębieni, uciekajmy się do Jezusa, gdzie zawsze znajdziemy pociechę i pomoc. Również my możemy powiedzieć jak Psalmista: Do Pana w swoim utrapieniu wołałem i wysłuchał mnie[15], gdyż jesteśmy bezsilni wobec tego ogromnego mnóstwa, które na nas napadło. Nie wiemy, co czynić, ale oczy nasze zwracają się ku Tobie[16]. W miłosiernym Sercu Jezusa zawsze odnajdziemy pokój i wspomożenie. Do Niego właśnie przede wszystkim powinniśmy przystępować z ufnością, aby nie musiał powiedzieć do nas jak do Piotra: Czemu zwątpiłeś, małej wiary?[17]. „O Boże wielki, co znaczą wszelkie przeciwieństwa od ludzi, komu Ty, Panie, raczysz ducha i odwagi dodawać!”[18] Prośmy Jezusa o tego „ducha” zawsze, kiedy zjawi się cierpienie lub utrapienie.
Z Panem możemy wszystko; z dala od Niego długo się nie utrzymamy. „Przy obecności tak dobrego przyjaciela – naszego Pana Jezusa Chrystusa – przy tak dobrym wodzu, który jako pierwszy przyjął cierpienie, wszystko można znieść. On pomaga i daje siłę. Nigdy nie zawodzi, jest prawdziwym przyjacielem”[19]. Będąc z Nim w jedności, żyjemy radośnie, a nawet z poczuciem humoru, pomimo trudności, tak jak to czynili święci. Pozostawili nam na to liczne przykłady.
Pan uczy nas także patrzeć na próby i cierpienia z większym dystansem, aby nie przywiązywać wagi do spraw błahych oraz abyśmy nie wymyślali cierpień, które z braku pokory stwarza nasza wyobraźnia, lub nie wyolbrzymiali ich, gdy możemy je znieść z odrobiną dobrej woli, a nie traktując ich jako dramatu lub tragedii.
Na koniec naszej modlitwy zwróćmy się do Najświętszej Maryi Panny, by nauczyła nas wyciągać korzyść z wszystkich trudności, które musimy przeżywać lub przeżywamy w tych dniach. „«Cor Mariae perdolentis, miserere nobis!» – wzywaj Serca Najświętszej Maryi Panny z pragnieniem i postanowieniem zjednoczenia się z Jej boleściami celem zadośćuczynienia za swe grzechy i grzechy ludzi wszystkich czasów.
– I proś Ją – dla każdej duszy – aby ten Jej ból powiększył w nas wstręt do grzechu i abyśmy w duchu przebłagania umieli kochać przeciwności fizyczne lub moralne każdego dnia”[20].
[6] Św. Jan Paweł II, List apostolski Salvifici doloris, 27. [7] Św. Alfons M. Liguori, Kazania różne, 43, 1. [8] Por. św. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 21, 2, 4. [12] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 997. [13] Św. Alfons M. Liguori, dz. cyt. [18] Św. Teresa z Ávila, Księga fundacji, 3, 4. [19] Taże, Księga życia, 22, 9. [20] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 258.