Trzydziesty Pierwszy Tydzień Zwykły – Poniedziałek
67. NIE LICZĄC NA ZAPŁATĘ
1. Dawać i poświęcać się, choćbyśmy nie widzieli owoców
2. Nagroda za wielkoduszność. Dawać z radością.
3. Niech otrzymane talenty służą innym.
67.1 Jezus został zaproszony na posiłek do domu pewnego przywódcy faryzeuszów[1] i kolejny raz posługuje się obrazem uczty, by podkreślić naszą społeczną odpowiedzialność. Zwracając się do gospodarza, Pan powiedział: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili i miałbyś odpłatę. Jezus wskazuje, kogo należy zapraszać: ubogich, paralityków i kalekich, ślepych... I uzasadnia taki wybór: będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych[2].
Przyjaciele, krewni, bogaci sąsiedzi mogą czuć się zobowiązani, by odwzajemnić nasze zaproszenie. Wkład w taką wieczerzę przynosi natychmiast owoce. Takie zachowanie nie jest naganne, może być nawet bardzo dobre, jeżeli chcemy budować przyjaźń, apostołować, zacieśniać rodzinne więzi, ale samo w sobie mało się różni do tego, co mogą czynić poganie. Jest to ludzki sposób postępowania: Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?[3] – powie Pan przy innej okazji. Miłość chrześcijanina posuwa się dalej, gdyż obejmuje i przekracza zarazem płaszczyznę naturalną. To, co jest czysto ludzkie, oddaje się z miłości do Pana, niczego nie oczekując w zamian. Ubodzy, kalecy nie mogą niczym odpłacić, ponieważ nic nie mają. Wtedy jest łatwiej dostrzec Chrystusa w innych ludziach. Obraz uczty nie przedstawia jedynie dóbr materialnych; oznacza również to wszystko, co człowiek może dać innym: szacunek, radość, optymizm, towarzystwo, zainteresowanie...
W żywocie św. Marcina czytamy, że jeszcze przed swoim chrztem zobaczył on we śnie Chrystusa odzianego w połowę płaszcza oficera rzymskiego, którą niedawno dał biednemu człowiekowi. Marcin popatrzył uważnie na Pana i rozpoznał swój płaszcz. Równocześnie usłyszał, że Jezus powiedział niezapomnianym głosem do towarzyszących Mu aniołów: „Marcin, który jest tylko katechumenem, okrył mnie tym płaszczem”. Święty natychmiast wspomniał na inne słowa Jezusa: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili[4]. Widzenie to napełniło Marcina pociechą i pokojem, i natychmiast przyjął chrzest.
Nie powinniśmy czynić dobrze spodziewając się w tym życiu nagrody lub natychmiastowych owoców. Powinniśmy być wielkoduszni w apostolstwie, w jałmużnie, w dziełach miłosierdzia, nie oczekując niczego w zamian. Miłość nie wygląda wyróżnień, miłość nie szuka swego[5]. Dawać, zasiewać, poświęcać się choćbyśmy nie widzieli ani wzajemności, ani wdzięczności, ani żadnej korzyści osobistej. Przez tę przypowieść Pan uczy nas chętnego dawania, bez oczekiwania na jakąś zapłatę. Pan odda nam z naddatkiem. „Głęboka miłość do każdego człowieka dała początek niezwykle bogatej historii działalności charytatywnej, która rozwijała się przez stulecia i dzięki której pojawiły się w życiu Kościoła i społeczeństwa bardzo liczne struktury (...). Budzą one podziw każdego obserwatora pozbawionego uprzedzeń. Każda chrześcijańska wspólnota, przeniknięta zawsze żywym poczuciem odpowiedzialności, powinna zapisywać kolejne karty tej historii”[6].
67.2 Z tego, co czynimy dla drugich, nic się nie traci. Dawanie poszerza i odmładza serce, zwiększa zdolność do kochania. Egoizm zawęża i ogranicza nasz horyzont, czyni go ubogim i ciasnym, natomiast im więcej dajemy, tym bardziej dusza się ubogaca. Czasami nie będziemy oglądać owoców ani doznawać ludzkiej wdzięczności; wystarczy nam świadomość, że Chrystus jest powodem naszej wielkoduszności. Nic się nie traci.
„Teraz – pisze św. Augustyn – nie widzicie wagi dobra, które czynicie; również rolnik, gdy sieje, nie ma przed sobą żniw, lecz ufa ziemi. Dlaczego miałbyś nie ufać Bogu? Nastanie dzień naszych żniw. Wyobraź sobie, że znajdujemy się teraz w wirze prac polowych; trudzimy się, żeby później zbierać plony, jak mówi Pismo Święte: Którzy sieją we łzach, żąć będą w radości. Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew: Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy (Ps 126(125))”[7]. Miłość nie zniechęca się, nawet jeżeli nie widzi natychmiastowych rezultatów; umie czekać, jest cierpliwa.
Wielkoduszność odpowiada żywotnej potrzebie człowieka, żeby dawać. Serce, które nie potrafi przynosić dobra swojemu otoczeniu, zatraca zdolności, starzeje się i umiera. Kiedy dajemy, serce się raduje i lepiej potrafimy zrozumieć Pana, który oddał swoje życie za wszystkich. Kiedy św. Paweł dziękuje Filipianom za wyświadczoną mu pomoc, pisze im, że jest zadowolony nie tyle z otrzymanego dobra, lecz nade wszystko z owoców, które jałmużny przyniosą im samym: pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro[8] – stwierdza. Dlatego św. Leon Wielki zaleca, „aby ten, kto rozdaje jałmużnę, czynił to hojnie i z radością, gdyż im mniej zachowa dla siebie, tym będzie miał większą korzyść”[9].
Również św. Paweł zachęcał pierwszych chrześcijan, by z radością praktykowali wielkoduszność, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg[10]. Nikomu – tym bardziej Panu – nie mogą być miłe usługi lub jałmużna czynione niechętnie, ze smutkiem lub z ociąganiem. „Jeżeli dajesz smutny chleb – pisze św. Augustyn – tracisz zarazem chleb i nagrodę”[11]. Pan natomiast cieszy się z poświęcenia z miłości, spontanicznie, bez wyrachowania...
67.3 Możemy spieszyć z pomocą tym, którzy w ubóstwie potrzebują rzeczy materialnych, formacji, kultury... Możemy dawać pieniądze – przynajmniej niewielkie, jeżeli mamy mało – ale także czas, towarzystwo, serdeczność. Chodzi o oddanie na służbę innych talentów otrzymanych od Pana. „Oto pilne zadanie: poruszyć sumienia wierzących i niewierzących – stworzyć moblilizację z ludzi dobrej woli – aby współpracowali i ułatwiali zdobywanie narzędzi materialnych niezbędnych do pracy nad duszami”[12].
Ewangelia poucza nas, że najlepszą nagrodą za wielkoduszność na ziemi jest to, iż daliśmy. To wszystko. Nigdy nie powinniśmy tego wypominać innym; niczego nie należy wymagać w zamian. Zwykle rodzice nie wytykają dzieciom tego, co dla nich uczynili, żona nie wylicza tysięcy różnych przysług, które wyświadczyła mężowi, mąż nie wypomina żonie swej wytężonej pracy na utrzymanie domu... To wszystko dzieje się w obecności Boga i jest zapisane w historii osobistej każdego człowieka. Będzie milsze Panu, jeżeli nie będziemy wystawiać rachunku za to, co uczyniliśmy z radością, bez jakiejkolwiek myśli o nagrodzie, całkowicie wielkodusznie. Należy nawet zgodzić się z tym, że spełnione dobre uczynki będą źle interpretowane. „Zobaczyłem rumieniec wstydu na twarzy tego prostego człowieka i prawie że łzy w jego oczach: dzięki uczciwie zarobionym pieniądzom hojnie pomagał w dobrych dziełach, a wiedział, że ci «dobrzy» ludzie wyśmiewali pokątnie jego uczynki. Z naiwnością neofity w tych Bożych zmaganiach narzekał: «Widzą moją ofiarę... a jeszcze się nade mną znęcają!» Porozmawiałem z nim dłużej. Pocałował mój Krzyż i jego naturalne oburzenie przemieniło się w pokój i radość”[13].
Pan mówi nam, iż powinniśmy rozumieć innych, chociaż oni nas nie rozumieją (może w danej chwili nie mogą, jak owi ubodzy zaproszeni na ucztę nie mogli odwzajemnić się swoim zaproszeniem). I kochać ludzi, chociaż nas ignorują, i świadczyć im liczne drobne usługi, chociaż oni odmawiają nam tego samego. I umilać życie naszemu otoczeniu, choćby nam się wydawało, że nie odwzajemniają się nam... A wszystko to z wielkim sercem, bez prowadzenia „księgowości” dobrych uczynków. Kiedy ludzie narzekają, iż dając i oddając się nie otrzymali niczego w zamian, należy podejrzewać, iż w ich oddaniu się brakło czegoś – może właśnie prawości intencji, gdyż dawanie nie może powodować wycieńczenia ani utrudzenia, ale wewnętrzną radość i świadomość, że nasze serce się powiększa i że Bóg jest zadowolony z tego, co uczyniliśmy. „Im bardziej będziesz hojny wobec Boga, tym bardziej będziesz szczęśliwy”[14].
Nasza Matka, Najświętsza Maryja Panna, która przez swoje fiat oddała swoje życie Panu i nam, swoim dzieciom, pomoże nam w tym, byśmy niczego dla siebie nie zastrzegali, byśmy byli wielkoduszni w tysiącach drobnych okazji, które się nam codziennie nadarzają.
[6] Św. Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, 87.
[7] Św. Augustyn, Kazanie 102, 5.
[9] Św. Leon Wielki, Kazanie 10 na Wielki Post.
[11] Św. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 42, 8.
[12] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 24.
dzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych[2]. Przyjaciele, krewni, bogaci sąsiedzi mogą czuć się zobowiązani, by odwzajemnić nasze zaproszenie. Wkład w taką wieczerzę przynosi natychmiast owoce. Takie zachowanie nie jest naganne, może być nawet bardzo dobre, jeżeli chcemy budować przyjaźń, apostołować, zacieśniać rodzinne więzi, ale samo w sobie mało się różni do tego, co mogą czynić poganie. Jest to ludzki sposób postępowania: Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?[3] – powie Pan przy innej okazji. Miłość chrześcijanina posuwa się dalej, gdyż obejmuje i przekracza zarazem płaszczyznę naturalną. To, co jest czysto ludzkie, oddaje się z miłości do Pana, niczego nie oczekując w zamian. Ubodzy, kalecy nie mogą niczym odpłacić, ponieważ nic nie mają. Wtedy jest łatwiej dostrzec Chrystusa w innych ludziach. Obraz uczty nie przedstawia jedynie dóbr materialnych; oznacza również to wszystko, co człowiek może dać innym: szacunek, radość, optymizm, towarzystwo, zainteresowanie...
W żywocie św. Marcina czytamy, że jeszcze przed swoim chrztem zobaczył on we śnie Chrystusa odzianego w połowę płaszcza oficera rzymskiego, którą niedawno dał biednemu człowiekowi. Marcin popatrzył uważnie na Pana i rozpoznał swój płaszcz. Równocześnie usłyszał, że Jezus powiedział niezapomnianym głosem do towarzyszących Mu aniołów: „Marcin, który jest tylko katechumenem, okrył mnie tym płaszczem”. Święty natychmiast wspomniał na inne słowa Jezusa: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili[4]. Widzenie to napełniło Marcina pociechą i pokojem, i natychmiast przyjął chrzest.
Nie powinniśmy czynić dobrze spodziewając się w tym życiu nagrody lub natychmiastowych owoców. Powinniśmy być wielkoduszni w apostolstwie, w jałmużnie, w dziełach miłosierdzia, nie oczekując niczego w zamian. Miłość nie wygląda wyróżnień, miłość nie szuka swego[5]. Dawać, zasiewać, poświęcać się choćbyśmy nie widzieli ani wzajemności, ani wdzięczności, ani żadnej korzyści osobistej. Przez tę przypowieść Pan uczy nas chętnego dawania, bez oczekiwania na jakąś zapłatę. Pan odda nam z naddatkiem. „Głęboka miłość do każdego człowieka dała początek niezwykle bogatej historii działalności charytatywnej, która rozwijała się przez stulecia i dzięki której pojawiły się w życiu Kościoła i społeczeństwa bardzo liczne struktury (...). Budzą one podziw każdego obserwatora pozbawionego uprzedzeń. Każda chrześcijańska wspólnota, przeniknięta zawsze żywym poczuciem odpowiedzialności, powinna zapisywać kolejne karty tej historii”[6].
67.2 Z tego, co czynimy dla drugich, nic się nie traci. Dawanie poszerza i odmładza serce, zwiększa zdolność do kochania. Egoizm zawęża i ogranicza nasz horyzont, czyni go ubogim i ciasnym, natomiast im więcej dajemy, tym bardziej dusza się ubogaca. Czasami nie będziemy oglądać owoców ani doznawać ludzkiej wdzięczności; wystarczy nam świadomość, że Chrystus jest powodem naszej wielkoduszności. Nic się nie traci.
„Teraz – pisze św. Augustyn – nie widzicie wagi dobra, które czynicie; również rolnik, gdy sieje, nie ma przed sobą żniw, lecz ufa ziemi. Dlaczego miałbyś nie ufać Bogu? Nastanie dzień naszych żniw. Wyobraź sobie, że znajdujemy się teraz w wirze prac polowych; trudzimy się, żeby później zbierać plony, jak mówi Pismo Święte: Którzy sieją we łzach, żąć będą w radości. Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew: Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy (Ps 126(125))”[7]. Miłość nie zniechęca się, nawet jeżeli nie widzi natychmiastowych rezultatów; umie czekać, jest cierpliwa.
Wielkoduszność odpowiada żywotnej potrzebie człowieka, żeby dawać. Serce, które nie potrafi przynosić dobra swojemu otoczeniu, zatraca zdolności, starzeje się i umiera. Kiedy dajemy, serce się raduje i lepiej potrafimy zrozumieć Pana, który oddał swoje życie za wszystkich. Kiedy św. Paweł dziękuje Filipianom za wyświadczoną mu pomoc, pisze im, że jest zadowolony nie tyle z otrzymanego dobra, lecz nade wszystko z owoców, które jałmużny przyniosą im samym: pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro[8] – stwierdza. Dlatego św. Leon Wielki zaleca, „aby ten, kto rozdaje jałmużnę, czynił to hojnie i z radością, gdyż im mniej zachowa dla siebie, tym będzie miał większą korzyść”[9].
Również św. Paweł zachęcał pierwszych chrześcijan, by z radością praktykowali wielkoduszność, gdyż radosnego dawcę miłuje Bóg[10]. Nikomu – tym bardziej Panu – nie mogą być miłe usługi lub jałmużna czynione niechętnie, ze smutkiem lub z ociąganiem. „Jeżeli dajesz smutny chleb – pisze św. Augustyn – tracisz zarazem chleb i nagrodę”[11]. Pan natomiast cieszy się z poświęcenia z miłości, spontanicznie, bez wyrachowania...
67.3 Możemy spieszyć z pomocą tym, którzy w ubóstwie potrzebują rzeczy materialnych, formacji, kultury... Możemy dawać pieniądze – przynajmniej niewielkie, jeżeli mamy mało – ale także czas, towarzystwo, serdeczność. Chodzi o oddanie na służbę innych talentów otrzymanych od Pana. „Oto pilne zadanie: poruszyć sumienia wierzących i niewierzących – stworzyć moblilizację z ludzi dobrej woli – aby współpracowali i ułatwiali zdobywanie narzędzi materialnych niezbędnych do pracy nad duszami”[12].
Ewangelia poucza nas, że najlepszą nagrodą za wielkoduszność na ziemi jest to, iż daliśmy. To wszystko. Nigdy nie powinniśmy tego wypominać innym; niczego nie należy wymagać w zamian. Zwykle rodzice nie wytykają dzieciom tego, co dla nich uczynili, żona nie wylicza tysięcy różnych przysług, które wyświadczyła mężowi, mąż nie wypomina żonie swej wytężonej pracy na utrzymanie domu... To wszystko dzieje się w obecności Boga i jest zapisane w historii osobistej każdego człowieka. Będzie milsze Panu, jeżeli nie będziemy wystawiać rachunku za to, co uczyniliśmy z radością, bez jakiejkolwiek myśli o nagrodzie, całkowicie wielkodusznie. Należy nawet zgodzić się z tym, że spełnione dobre uczynki będą źle interpretowane. „Zobaczyłem rumieniec wstydu na twarzy tego prostego człowieka i prawie że łzy w jego oczach: dzięki uczciwie zarobionym pieniądzom hojnie pomagał w dobrych dziełach, a wiedział, że ci «dobrzy» ludzie wyśmiewali pokątnie jego uczynki. Z naiwnością neofity w tych Bożych zmaganiach narzekał: «Widzą moją ofiarę... a jeszcze się nade mną znęcają!» Porozmawiałem z nim dłużej. Pocałował mój Krzyż i jego naturalne oburzenie przemieniło się w pokój i radość”[13].
Pan mówi nam, iż powinniśmy rozumieć innych, chociaż oni nas nie rozumieją (może w danej chwili nie mogą, jak owi ubodzy zaproszeni na ucztę nie mogli odwzajemnić się swoim zaproszeniem). I kochać ludzi, chociaż nas ignorują, i świadczyć im liczne drobne usługi, chociaż oni odmawiają nam tego samego. I umilać życie naszemu otoczeniu, choćby nam się wydawało, że nie odwzajemniają się nam... A wszystko to z wielkim sercem, bez prowadzenia „księgowości” dobrych uczynków. Kiedy ludzie narzekają, iż dając i oddając się nie otrzymali niczego w zamian, należy podejrzewać, iż w ich oddaniu się brakło czegoś – może właśnie prawości intencji, gdyż dawanie nie może powodować wycieńczenia ani utrudzenia, ale wewnętrzną radość i świadomość, że nasze serce się powiększa i że Bóg jest zadowolony z tego, co uczyniliśmy. „Im bardziej będziesz hojny wobec Boga, tym bardziej będziesz szczęśliwy”[14].
Nasza Matka, Najświętsza Maryja Panna, która przez swoje fiat oddała swoje życie Panu i nam, swoim dzieciom, pomoże nam w tym, byśmy niczego dla siebie nie zastrzegali, byśmy byli wielkoduszni w tysiącach drobnych okazji, które się nam codziennie nadarzają.
[6] Św. Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, 87.
[7] Św. Augustyn, Kazanie 102, 5.
[9] Św. Leon Wielki, Kazanie 10 na Wielki Post.
[11] Św. Augustyn, Objaśnienia Psalmów, 42, 8.
[12] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 24.