Dwudziesta Ósma Niedziela Zwykła
Rok B
38. SPOJRZENIE JEZUSA
1. Prawdziwa mądrość polega na znalezieniu Jezusa Chrystusa.
2. Spotkanie z bogatym młodzieńcem.
3. Jezus zaprasza nas do pójścia za Nim.
38.1 Teksty mszalne z dzisiejszej niedzieli mówią nam o mądrości Bożej, którą powinniśmy cenić ponad wszelkie dobro. W pierwszym czytaniu[1] słuchamy modlitwy, którą natchniony autor Księgi Mądrości wkłada w usta Salomona: Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem i przyszedł na mnie duch mądrości. Przeniosłem ją na berła i trony i wporównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota... Niczego nie można porównać z poznaniem Boga, które nadaje sens naszemu życiu: Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący... Co więcej: Venerunt omnia bona pariter cum illa... – A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.
Wcielone Słowo Boże, Jezus Chrystus, jest nieskończoną Mądrością, ukrytą w łonie Ojca przed wiekami, a obecnie dostępną dla tych, którzy są gotowi do otwarcia swojego serca w pokorze i prostocie. Przy Nim całe złoto jest garścią piasku, a srebro ma wartość błota. Posiąść Chrystusa to posiąść wszystko, gdyż wraz z Nim otrzymujemy wszelkie dobra. Dlatego popełniamy największą niegodziwość, gdy przedkładamy wartości doczesnego życia (cześć, bogactwo, zdrowie...) nad samego Chrystusa, który nas odwiedza. Bez Nauczyciela nic nie ma znaczenia.
Dzięki Ci, Panie, że przyszedłeś na ziemię. Mógłbyś nas zbawić w inny sposób. Wystarczyłoby, gdybyś tylko chciał nas zbawić. Z pewnością Wcielenie nie było konieczne. Ale chciałeś pozostawić nam przykład wszelkiej doskonałości. Dzięki, Nauczycielu, że przyszedłeś, by z nami przebywać jako człowiek wśród ludzi, jako jeden z nas i jako Człowiek, który wszystko pociąga do siebie, ponieważ od chwili, kiedy się zjawiłeś, nie istnieje inna doskonałość.
Dzięki, że przyszedłeś i że mogę na Ciebie patrzeć i umacniać swoje życie w Tobie. Prawdziwa mądrość, Panie, polega na znalezieniu Ciebie i pójściu za Tobą. Jedynie ten odnosi sukces w życiu, kto idzie za Tobą.
38.2 W dzisiejszej Ewangelii[2] św. Marek relacjonuje historię młodego człowieka, który dobra ziemskie przedłożył ponad Chrystusa, wzywającego go do pójścia za Nim. Gdy Jezus wybierał się ze swymi uczniami w drogę, przybył pewien młody człowiek[3], upadł przed Nim na kolana i zapytał: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? W odpowiedzi Pan wskazuje na przykazania jako pewną i konieczną drogę do osiągnięcia zbawienia. Młodzieniec z wielką prostotą zapewnił, że zachowywał Prawo od dzieciństwa. Wówczas Jezus, znający czystość jego serca oraz głęboką szlachetnośći poświęcenie, do których jest zdolny każdy mężczyzna i każda kobieta, spojrzał z miłością na niego. Zaprosił młodzieńca, aby poszedł za Nim i pozostawił wszystko, co posiadał.
Ewangelista Marek, który utrwalił katechezę św. Piotra, zapewne słyszał tę opowieść, z wszystkimi szczegółami, z ust Apostoła. Jak dobrze musiał pamiętać Piotr to spojrzenie Jezusa, które w chwili powołania, spoczęło na nim i zmieniło całe jego życie! A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy Piotr[4]. Piotr zaczął żyć zupełnie inaczej. Jakże chcielibyśmy oglądać to głębokie spojrzenie Jezusa! Raz bywa władcze i serdeczne, innym razem, gdy widzi niewierność faryzeuszów[5], pełne cierpienia i smutku. Przepełnione jest wzruszeniem na widok umarłego syna wdowy z Nain[6]. Kiedy indziej Jego spojrzenie wezwie Mateusza do porzucenia wszystkiego i pójścia za Nim[7]. Potrafi poruszyć serce Zacheusza, nakłaniając je do nawrócenia[8]. Rozczuli się na widok wiary i wielkoduszności owej biednej wdowy, która oddała na ofiarę wszystko, co miała[9]. Jego przenikliwe spojrzenie otwierało dusze przed Bogiem i równocześnie pobudzało do skruchy. W ten sposób Jezus spojrzał na cudzołożnicę[10] i na samego
Piotra, pobudzając go do gorzkiego płaczu z powodu tchórzostwa[11].
Jezus z wielką miłością spojrzał na młodzieńca, który do Niego podszedł: Iesus autem intuitus eum dilexit eum. I skinął na niego: „Chodź za mną. Idź moimi śladami. Przyłącz się do Mnie! Trwaj w mojej miłości!”[12] Może właśnie takie zaproszenie otrzymaliśmy również my... i poszliśmy za Nim! „Człowiekowi koniecznie potrzebne jest to miłujące spojrzenie. Jest mu potrzebna świadomość, że jest miłowany, że jest umiłowany odwiecznie i wybrany odwiecznie (por. Ef 1,4) – a równocześnie ta odwieczna miłość Bożego wybrania towarzyszy mu w ciągu całego życia jako miłujące spojrzenie Chrystusa. I może najbardziej w chwili doświadczenia, upokorzenia, prześladowania, klęski (...); wtedy świadomość tego, że Ojciec umiłował nas odwiecznie w swoim Synu, tego, że Jezus miłuje każdego i zawsze, staje się mocnym punktem oparcia dla całej naszej ludzkiej egzystencji. Gdy wszystko przemawia za tym, aby zwątpić w siebie oraz w sens własnego życia, wówczas to spojrzenie Chrystusa: świadomość miłości, która w Nim okazała się potężniejsza od wszelkiego zła i wyniszczenia – ta świadomość pozwala nam przetrwać”[13].
Każdy otrzymuje szczególne wezwanie od Nauczyciela, a odpowiedź na to zaproszenie daje prawdziwy pokój i szczęście. Autentyczna mądrość polega na powiedzeniu tak na każde zaproszenie, które Chrystus, nieskończona Mądrość, kieruje do nas w ciągu życia, gdyż On nadal przechodzi przez nasze ulice i place. Chrystus żyje i wzywa. „Pewnego dnia – otwórz serce na Pana i opowiedz Mu swoją historię – może jakiś przyjaciel, może przypadkowy chrześcijanin tak zwykły jak i ty sam, odkrył przed tobą nową i szeroką panoramę; nową i starą jak Ewangelia. Zasugerował ci możliwość poważnego zaangażowania się w naśladowanie Chrystusa, możliwość bycia apostołem apostołów. Być może zmąciło to twoją ciszę i już jej nie odzyskałeś, dopóki nie przemieniłeś jej w spokój, zupełnie z własnej woli, bo tak ci się spodobało i – to właśnie jest ów nadprzyrodzony powód – odpowiedziałeś Bogu: tak. I wróciła radość, mocna i stała zachmurzająca się tylko wtedy, kiedy oddalasz się od Niego”[14]. Jest to radość oddania się, jakże odmienna od owego smutku bogatego młodzieńca, który nie chciał odpowiedzieć na wezwanie Nauczyciela!
38.3 Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną – powiedział Jezus do tego młodzieńca, który miał wiele posiadłości. I słowa, które miały mu przynieść olbrzymią radość, pozostawiły w jego duszy wielki smutek: lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony. „Smutek tego młodzieńca każe nam się zastanowić. Może jesteśmy skłonni uważać, że posiadanie wielu rzeczy, wielu dóbr tego świata może uczynić nas szczęśliwymi. Natomiast w przypadku młodzieńca z Ewangelii widzimy, że liczne bogactwa stały się przeszkodą do przyjęcia wezwania Jezusa i do pójścia za Nim. Nie był gotów do powiedzenia Jezusowi «tak», a sobie «nie», do powiedzenia «tak» dla miłości, a «nie» dla ucieczki! Prawdziwa miłość jest wymagająca”[15]. Może ten osad smutku, który kryje się w naszym sercu, powstaje dlatego, że Pan czegoś od nas się domaga, a my Mu tego odmawiamy, że nie uwolniliśmy serca od przywiązań, które nie pozwalają nam iść za Nim. Jest to może stosowny moment, żeby przypomnieć sobie słowa Jezusa z końca owego fragmentu rozważanej Ewangelii: Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.
...Przyjdź i chodź za Mną. Z jakim napięciem i nadzieją wszyscy oczekiwali odpowiedzi młodzieńca! Tymi samymi słowami Jezus powoływał swoich najbliższych uczniów. Zaproszenie było wezwaniem do towarzyszenia Jezusowi w Jego posłudze, słuchania Jego nauki i dokładniejszego wyjaśniania jej, naśladowania życia Chrystusa... Po Wniebowstąpieniu Jezusa pójście za Nim nie oznacza, oczywiście, towarzyszenia Mu po drogach i wsiach Palestyny, lecz pozostawanie tam, gdzie On nas zastał, pośród świata. Oznacza przyswajanie sobie Jego życia i Jego nauczania, łączenie się z Nim na modlitwie, podczas pracy, odpoczynku, w radościach i w smutkach..., głoszenie Go przykładem codziennego życia i słowem. Kroczenie za Panem wymaga zaangażowania i walki. „Naśladowanie to nie polega jedynie na słuchaniu nauki i na posłusznym przyjmowaniu przykazań. Oznacza ono coś bardziej radykalnego: przylgnięcie do osoby samego Jezusa, uczestnictwo w jego życiu i przeznaczeniu”[16]. On nie przestaje nas wzywać, byśmy kroczyli ku świętości, idąc Jego śladami. Także dzisiaj Jezus żyje i wzywa. Ten sam Jezus, którzy przemierzał drogi Palestyny. Nie zaprzepaśćmy możliwości, które nam podsuwa.
[1] Mdr 7,7-11.
[2] Mk 10,17-30.
[3] Por. Mt 19,16.
[4] J 1,42.
[5] Por. Mk 2,5.
[6] Por. Łk 7,13.
[7] Por. Mt 9,9.
[8] Por. Łk 19,5.
[9] Por. Mk 12,41-44
[10] Por. J 8,10.
[11] Por. Łk 22; Mk 14,72.
[12] Św. Jan Paweł II, Homilia, 1 X 1979.
[13] Tenże, List do młodych, 31 III 1985, 7.
[14] Św. Josemaría Escrivá, To Chrystus przechodzi, 1.
[15] Św. Jan Paweł II, Homilia, 1 X 1979.
[16] Tenże, Enc. Veritatis splendor, 19